wtorek, 28 lutego 2017

Babski konkurs

Uwaga Uwaga! 
Ponownie udało mi się zorganizować konkurs.
Tym razem do wygrania coś dla Pań lubiących otaczać się pięknymi rzeczami i lubiącymi porządek :)
Naprawdę warto! :) 
Śledźcie mojego facebooka On My Way - Ewelina Lipińska

Ev.

środa, 22 lutego 2017

Serce za serce.


Zawsze marzyłam o dzieciach. Już jako nastolatka uwielbiałam małe dzieci w rodzinie, byłam w nich zakochana i lubiłam się nimi opiekować. Z czasem się to nasilało. 
Pamiętam, jak wchodząc do restauracji zobaczyłam rodzeństwo, w przedziale wiekowym 3-6 lat, które pięknie się bawiło. Rozczuliło mnie to strasznie. Pojawiły się wtedy łzy w oczach, tak kochałam dzieci. Nie wiem skąd, ale był taki czas, że męczyły mnie obawy, że nie będę mogła mieć własnych dzieci. 
Naprawdę, tak pragnęłam dziecka, ale wiedziałam, że to jeszcze nie jest odpowiedni moment.

Kiedy dowiedziałam się, że w moim brzuchu rośnie mała fasolka, obawiałam się trochę wychowania. Nie opieki, wychowania.

Jedno wiem na pewno.
Teraz, po prawie szesnastu miesiącach jestem w stanie powiedzieć, że jestem dobrą mamą.
Skąd to wiem? Widzę, jakie moje dziecko jest szczęśliwe. Ciągle się uśmiecha. A mama wie co czuje dziecko. Po prostu.

A dlaczego post zatytułowany tak, a nie inaczej?
Otóż od pewnego czasu zauważyłam, że Antoś sam z siebie podchodzi do nas, żeby się przytulić,  czy dać buziaka. Nie wzięło się to znikąd. Jesteśmy bardzo ciepłymi rodzicami. Czasem zastanawiam się, czy nie jestem zbyt całuśna i "przytulaśna" w stosunku do niego.

Pewnego letniego ranka przyszedł do nas monter założyć router i tv, po pięciu minutach montażu powiedział: „Zacałuje go pani!”.
Fakt, mogłabym go ciągle ściskać i całować. I tak się zastanawiałam czy z zewnątrz wygląda to tak, jak mi się wydaje.
I wygląda.

Często obserwuję innych rodziców i szczerze powiem - nie często się zdarza, żeby byli oni tak ciepli w stosunku do swoich dzieci. Kiedyś myślałam, że to jest normalne, że wszyscy rodzice tak mają. Owszem jest to normalne, bo każdy jest inny i każdy ma inne potrzeby, także jeśli chodzi o okazywanie uczuć.
Jednak myślałam, że też będę taką mamą „normalną”. 
Ale jestem nienormalna.

Naprawdę okazujemy mu dużo miłości, a on to odwzajemnia. I nie musimy go prosić, żeby się przytulił. Sam nam oddaje to, co mu dajemy. To jest największe szczęście, jakie człowiek może sobie wyobrazić.

I nasuwa się pytanie – czy przypadkiem nie robię z niego mamisynka? Nie, mamisynkiem on 
NIE BĘDZIE, ponieważ:
  • po pierwsze okazywanie miłości to jedno, a określanie pewnych norm to drugie, więc mamisynkiem mu być nie pozwolę,
  • po drugie tata nie pozwoli mu nim zostać.

I tak oto mam poczucie, że wychowujemy go na mądrego i kochającego faceta. Mimo, że przeżyjemy jeszcze wiele zawirowań zanim wyrośnie, to jednak mam nadzieję, że dalej będzie tak empatyczny i za kilkanaście lub kilkadziesiąt lat będę mogła dzisiejsze słowa powtórzyć.

<3

Ev.


sobota, 18 lutego 2017

Okrągła rocznica.


Dostałam wczoraj telefon on mojego byłego partnera tanecznego - Adama. Nie powiem, zdziwiłam się, bo odzywa się tylko na wyjątkowe okazje ;)

A: Wiesz, który dzisiaj jest?
E: .... Nooo... Siedemnasty lutego...
A: I dokładnie dziesięć lat temu (...)
Nie musiał kończyć.

Pospieszył się o jeden dzień, ale to nie ma znaczenia.
Dokładnie 10 lat temu przeżyłam na tamte czasy najpiękniejszy dzień w moim życiu.
Mistrzostwa Polski.
Gliwice 2007.
Cały dzień tańczenia. Z przerwą na obiad.

Najpierw 1/16, później ćwierćfinał.
Wielkie zdziwienie, kiedy dowiedzieliśmy się, że weszliśmy do półfinału. Niedowierzanie, kiedy okazało się, że wytańczyliśmy finał.
To było wspaniałe - finał Mistrzostw Polski. Pokonaliśmy około pięćdziesięciu par.
Jesteśmy w najlepszej szóstce.

To co działo się później przeszło nasze najśmielsze oczekiwania.
Pierwsze były tańce standardowe. Po walcu angielskim usłyszeliśmy noty, które dawały nam coś koło trzeciego miejsca. 
Euforia. 
Z każdym kolejnym tańcem było podobnie. 




Myślimy sobie - Ok, standard (tańce standardowe) jest naszą mocniejszą stroną, z łaciną (tańce latynoamerykańskie) jest już gorzej, dostaniemy same szóste miejsca, ale w najgorszym wypadku skończymy na piątym miejscu. 
Dla pary, która do tej pory jeździła głównie na turnieje klasowe jest to rewelacyjny wynik.
Po pierwszym tańcu latynoamerykańskim - sambie, okazało się, że nie oceniają nas na szóste a na jakieś czwarte miejsce.


Koniec końców wytańczyliśmy cztery rundy - dokładnie CZTERDZIEŚCI tańców.
Wspomnę tylko, że dzień wcześniej byliśmy na mojej studniówce.

Byliśmy przekonani, że skończymy na czwartym miejscu. 
Udało się! 
Jest podium! 
Trzecie miejsce!!!



To był wspaniały czas.

Adam, dziękuję za te wszystkie dni na sali treningowej, za poty, kłótnie, znoszenie moich humorów i Twoją cierpliwość. Za wszystko co przeszliśmy razem.
I dziękuję za wczorajszy telefon. 
Wywołał długotrwałego banana na mojej twarz. 
W pewnym momencie łzy napłynęły do oczu.

Dziękuję również naszym trenerom - Bogumile i Ryszardowi Drobińskim, którzy włożyli mnóstwo pracy w to, żeby z nas wyciągnąć jak najwięcej, za poświęcony czas i za rady, które do tej pory sprawdzają się w codziennym życiu.

I oczywiście wielkie podziękowania dla moich rodziców - gdyby nie oni nie było by nic ;)
Ciężko pracowali, żebym mogła trenować. Lekcje indywidualne, stroje, wyjazdy na turnieje - to nie są tanie rzeczy. Mama jeździła ze mną dwadzieścia parę kilometrów do Łodzi, po to, żeby godzinami siedzieć pod salą i czekać, aż skończymy. LOVE.


Taka ze mnie sentymentalna babka ;)


Ev.

wtorek, 7 lutego 2017

Konkurs z Tulululu

Hej hej ! :)

Serdecznie zapraszam na mojego Facebooka!
Znajdziecie tam konkurs, gdzie do wygrania jest PRZESŁODKA SÓWKA od Tulululu :)))
Szczegół na KONKURS Z TULULULU

Powodzenia!